Jakkolwiek ten blog opisuje nasze zainteresowanie historią narciarstwa (pojmowaną również praktycznie), to nie jest to jedyny aspekt naszej aktywności narciarskiej. Właściwie to jej margines (owszem dość szeroki). Znacznie więcej czasu spędzamy wędrując na nartach, czy jeżdżąc rodzinnie (największa chyba w Polsce rodzina telemarkowa - sześć osób).
W kręgu naszych zainteresowań jest głównie narciarstwo pozatrasowe, czyli oderwane od wyciągu. Obojętnie w jakim aspekcie, czy wędrówek po Alpach, czy zjazdów z Bieszczadzkich szczytów, czy też skiturowania po Tatrach. I oto, dzięki uporowi Tomka Dębca, w sieci ukazał się magazyn poświęcony tej tematyce - o tyle nam bliski, że w pierwszym numerze znalazł się tekst opisujący nasze przejście "Śladem Zaruskiego" Tekst czekał dość długo na godne łamy (nie chciałem go zmarnować jako zapchajdziury, w jakiejś gazecie górskiej) i doczekał się.
Adres magazynu "Pure" www.puremag.net
czwartek, 29 grudnia 2011
Życzenia Noworoczne.
Jeszcze żyjemy i mamy nowe plany.
Długo nie dawaliśmy znaku życia - wiele się działo. Twierdzenie, że im człowiek jest starszy, tym mniej ma czasu, jest tak trywialne, że przytaczanie go zalatuje nudziarstwem, ale tak właśnie jest. Po prostu - i emerytura w wieku 67 lat też tego nie odmieni. Brak widomych znaków aktywności nie oznacza jednak, że nic się nie działo.
Pod koniec ubiegłego sezonu narciarskiego zdecydowaliśmy się na dość dziwaczny ruch. Wystartowaliśmy w Zimowych Zawodach Ratowników Górskich w Narciarstwie Wysokogórskim w Ustrzykach Górnych - wystartowaliśmy wyposażeni w swój historyczny sprzęt. W gronie kilkudziesięciu startujących (łącznie z czołówką skialpinistyczną Polski) nie mieliśmy żadnych szans na dobre miejsce, ale założenie było inne. W tym właśnie roku Bieszczadzka Grupa GOPR obchodzi 50 lat istnienia i nasz bieg miał być upamiętnieniem tego faktu. Z drugiej strony, zajęcie nawet ostatniego miejsca byłoby usprawiedliwione z racji sprzętu, którego używaliśmy.
Po starcie, gdy kolorowy tłum rozciągnął się przed nami, rozpoczęliśmy walkę z samym sobą, z osiemnastokilometrową trasą i przewyższeniem 1200 m. Bartek poddał się po kilku kilometrach na skutek awarii foki a Sebastian Skoczypiec i ja (Erwin) jakoś daliśmy radę dociągnąć do końca. Satysfakcji wyprzedzania kolejnych zawodników nie zapomnę nigdy, a szczególnie gdy za mną została ekipa Horskiej Sluzby z Czech. Ciekaw jestem jak się czuli, gdy wyprzedzał ich gość na drewniakach w "pumpkach". Dopóki było pod górę, dawaliśmy radę - problemy zaczęły się na zjeździe spod Semenowej, wąską leśną ścieżką w złych warunkach śniegowych. Tam spadłem o kilka miejsc. Tuż przed końcem doszedł mnie Sebastian i razem przekroczyliśmy linię mety. Sprzęt wytrzymał (oprócz talerzyków w kijkach), jedynie buty na zmianę mokły (w dolinie) i zamarzały (na grani) co zakończyło się "zejściem paznokcia". To było kilka niezwykłych godzin w moim życiu. I szukając odpowiedzi na pytanie - po co to robimy - jedyny sens znajduję w niezwykłości tych chwil i kompletnym oderwaniu się od szarzyzny życia.
wtorek, 8 marca 2011
Kilka godzin na alpejskich stokach.
W czasie ferii, wraz z rodzinami, spędziliśmy tydzień na nartach w Kappl. Jeden dzień poświęciliśmy na jazdę na naszych zabytkowych nartach. Zabawy, jak zwykle, było dużo. Drewniane narty, to takie trochę "różowe okulary". Wszystko wygląda inaczej, gdy się je założy. My też wyglądamy inaczej, przez co ich oddziaływanie jest rozciągnięte na otaczających nas ludzi. Większość jednak nie rozumie, co widzi. Zdarzało nam się np. dowiedzieć od znajomych, którzy słyszeli rozmowę obserwujących nas osób "...ubrani nawet nieźle ale narty mają obciachowe...", kiedy ćwiczyliśmy intensywnie przed ubiegłorocznym "Zaruskim" ubrani w normalne, narciarskie stroje. Starsi ludzie uśmiechają się, czasem biją brawo - chyba na wspomnienie młodości. Młodzi zazwyczaj patrzą wzrokiem co najmniej tępym. Próbując w Kappl wykorzystać nasze narty jak się tylko da, zatrzymaliśmy się na chwilę obok snowboardzistów (jak się okazało Polaków). Nie wiedzieli skąd jesteśmy więc po chwili obserwacji jeden z nich wydusił"...ty, to jakiś przej....y oldskul. Trudno się dziwić reakcji, narciarzy na drewniakach nie widuje się na stokach wcale i nie sądzę aby miało ich być więcej.
piątek, 25 lutego 2011
Tradycja narciarska – relacja z imprezy
20 stycznia w Muzeum Podkarpackim w Krośnie miał miejsce wernisaż wystawy „Tradycja narciarska”, połączony ze „Spotkaniem narciarskim”. Głównym celem, jaki postawili sobie organizatorzy imprezy, było przypomnienie pięknej tradycji narciarstwa polskiego i zwrócenie uwagi na sprzęt oraz warunki w jakich rozwijało się narciarstwo i zagospodarowanie narciarskie gór polskich na przeł. XIX i XX w.
Pomimo braku śniegu do historycznego budynku Pałacu Biskupiego - siedziby Muzeum Podkarpackiego - przybyło ok. 150 osób. Silną i widoczną grupę stanowili ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR - na czele z naczelnikiem Grzegorzem Chudzikiem, którzy w tym roku świętują 50 – lecie powstania grupy. Nie zabrakło też oczywiście narciarzy, przewodników górskich beskidzkich, turystów i osób zainteresowanych tematem.
Przygotowany przez organizatorów program był różnorodny. Przyjęty został z dużym zainteresowaniem. Obejmował zagadnienia związane z historią narciarstwa i okresem współczesnym. Mieliśmy okazję przenieść się od zasypanego śniegiem Cieklina, gdzie w grudniu 1888 r. Stanisław Barabasz na pierwszych polskich nartach wykonanych z jesionu i buka tropił zające, po Alpy, gdzie ekstremalne współczesne zjazdy utrwalone zostały na diaporamie.
Uczestnicy imprezy mogli oglądać po raz pierwszy prezentowaną kolekcję 20 par zabytkowych już drewnianych nart. Zbiór ten został udostępniony przez kolekcjonerów prywatnych. Narty zostały specjalnie zakonserwowane i zabezpieczone przez konserwatorów muzealnych. Stanowią zbiór cenny, różnorodny i przekrojowy. Do pokazu zostały przygotowane i opisane przez kuratora wystawy.
Pokazów, wystaw i spotkań narciarskich, które nawiązują do historii i tradycji narciarskich, organizuje się w naszym kraju mało. Krośnieńska, trwająca ponad 3 godz. impreza, miała charakter szczególny. Była okazją do przypomnienia historii i tradycji, wymiany doświadczeń, integracji osób związanych z narciarstwem i turystyką górską w Karpatach. Trwałym śladem jest wystawa, którą można oglądać do 4 kwietnia w Galerii Pałacu Biskupiego – siedziby Muzeum Podkarpackiego.
Robert Kubit
Zdjęcia autorstwa Jacka Wnuka i Roberta Kubita.
Pomimo braku śniegu do historycznego budynku Pałacu Biskupiego - siedziby Muzeum Podkarpackiego - przybyło ok. 150 osób. Silną i widoczną grupę stanowili ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR - na czele z naczelnikiem Grzegorzem Chudzikiem, którzy w tym roku świętują 50 – lecie powstania grupy. Nie zabrakło też oczywiście narciarzy, przewodników górskich beskidzkich, turystów i osób zainteresowanych tematem.
Przygotowany przez organizatorów program był różnorodny. Przyjęty został z dużym zainteresowaniem. Obejmował zagadnienia związane z historią narciarstwa i okresem współczesnym. Mieliśmy okazję przenieść się od zasypanego śniegiem Cieklina, gdzie w grudniu 1888 r. Stanisław Barabasz na pierwszych polskich nartach wykonanych z jesionu i buka tropił zające, po Alpy, gdzie ekstremalne współczesne zjazdy utrwalone zostały na diaporamie.
Uczestnicy imprezy mogli oglądać po raz pierwszy prezentowaną kolekcję 20 par zabytkowych już drewnianych nart. Zbiór ten został udostępniony przez kolekcjonerów prywatnych. Narty zostały specjalnie zakonserwowane i zabezpieczone przez konserwatorów muzealnych. Stanowią zbiór cenny, różnorodny i przekrojowy. Do pokazu zostały przygotowane i opisane przez kuratora wystawy.
Pokazów, wystaw i spotkań narciarskich, które nawiązują do historii i tradycji narciarskich, organizuje się w naszym kraju mało. Krośnieńska, trwająca ponad 3 godz. impreza, miała charakter szczególny. Była okazją do przypomnienia historii i tradycji, wymiany doświadczeń, integracji osób związanych z narciarstwem i turystyką górską w Karpatach. Trwałym śladem jest wystawa, którą można oglądać do 4 kwietnia w Galerii Pałacu Biskupiego – siedziby Muzeum Podkarpackiego.
Robert Kubit
Zdjęcia autorstwa Jacka Wnuka i Roberta Kubita.
czwartek, 13 stycznia 2011
Wspomnienie o Mieczysławie Karłowiczu
Przypadkiem trafiłem na ciekawy film, trochę szerszy tematycznie niż same narty. Mieczysław Karłowicz był jednym z pierwszych narciarzy w Tatrach i bodaj czy nie pierwszym narciarzem - ofiarą lawiny, która schodząc ze zbocza Małego Kościelca przecięła ślad jego desek na zawsze. A poszedł tylko wypróbować nowy aparat fotograficzny...... szkoda że sam.
Film się nie zmieścił z prawej strony - wyświetla się cały po kliknięciu w górny napis.
Film się nie zmieścił z prawej strony - wyświetla się cały po kliknięciu w górny napis.
poniedziałek, 10 stycznia 2011
Spóźnione życzenia
Nastał nowy rok. Zatem naszym gościom, którzy zaglądają tu do nas składamy życzenia wszystkiego co najlepsze, twórcze, piękne, drewniane, skórzane, wełniane....
Może trochę spóźnione te życzenia ale patrząc na treści wokół, wydaje się że wszystko jest jakby lekko "spóźnione".
Erwin i Bartek.
Może trochę spóźnione te życzenia ale patrząc na treści wokół, wydaje się że wszystko jest jakby lekko "spóźnione".
Erwin i Bartek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)